Dziesiątki lat temu nad opakowaniami perfum pracowali słynni artyści, wybitni plastycy, rzeźbiarze… Butelki miały przyciągać wzrok, nawiązywać do zapachu, zwracać uwagę i być luksusowym gadżetem na naszej toaletce.

Z biegiem lat dużo się zmieniło. Wiele marek postawiło na ekonomiczne rozwiązanie kwestii opakowań zamieszczając kolejne wersje zapachów w takich samych butelkach. Nowo powstałe marki niszowe pakują zapachy do butelek rodem ze sklepu z chemią gospodarczą lub z apteki.
Pieniądz bardziej niż kiedykolwiek zaczął wpływać na design opakowań perfum.
Jednak kilka marek postanowiło zwrócić uwagę nietypowym designem butelek, działającym na wyobraźnię, zwracającym uwagę – szczególnie tzw. płci pięknej. Stworzono opakowania nawiązujące do konkretnych przedmiotów dnia codziennego – butów, szminki, torebki, smartfona…
Butelki zwracają uwagę potencjalnego klienta, przyciągają wzrok, są oryginalne, ale… czy mają klasę ?
Wg głoszonej przeze mnie zasady „wszystko musi do siebie pasować”. Czy prawdziwa elegantka używała by perfum w butelce w kształcie buta czy torebki ? Czy osoba z klasą wyjęła by z torebki butelkę w kształcie smartfona ?

Myślę, że nie. Takie butelki są sympatyczne, fajnie wyglądają na toaletce młodej dziewczyny czy szalonej 30-latki. Ale czy to jest klientela na perfumy po 200 czy 300 PLN ?
Czasy się zmieniają, zmienia sie moda i podejście do wielu spraw. Zmienia się rynek i zmieniają preferencje klientów.
Myślę, że nowoczesna 20 latka zauroczy się butelką w kształcie smartfona, towarzyska 30 latka chętnie zaopatrzy się w butelkę w kształcie torebki, a zadziorna 40 latka nie będzie miała nic przeciwko perfumom zamkniętym w butelce udającej szminkę… Tylko czy nazwa marki sygnującej dany zapach swoją nazwą wystarczy, żeby butelka -smartfon czy butelka-torebka stały się „eleganckie” ?
Moim zdaniem – nie. Nie każdy chce być „elegancki”, nie każdy chce zastanawiać się nad przesłaniem producentów perfum, nie każdy chce zagłębiać się w historię branży i opakowań zapachów. Klienci perfumerii patrzą na reklamy, chcą być „trendy’, mieć zapach, który jest „modny”, który ma ciekawe opakowanie, który zwróci uwagę… Nie każdy podziela zdanie słynnego Karla Lagerfelda, że „trendy to ostatni stopień przed tandetny”. Ale wielki kreator miał rację. Nie przyglądamy się sobie, swojemu gustowi, swoim potrzebom. Patrzymy na to, co jest reklamowane, co przyciąga wzrok, chcemy pokazać, że nadążamy za modą. Butelki-szpilki, butelki-torebki, butelki-smartfony.

Czy aby na pewno to „HIT” ??? Myślę, że producenci z szelmowskim uśmiechem patrzą na potencjalnego klienta zadając sobie pytanie, ile można mu wcisnąć kitu. Ile kiczu może zdobyć rynek i zawojować odbiorcę. Te opakowania to kicz, niezależnie od ich zawartości. Zawartość zresztą została całkowicie przysłonięta rodzajem opakowania. Każdy chce mieć „szpileczkę Herrery” nie zastanawiając się nad samą kompozycją, która nie jest ani odkrywcza ani wyjątkowa. Zaczynamy kupować opakowania, nie zawartość. i to dla mnie jest przykre. Bo na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat pojawiło się wiele znakomitych zapachów w prostych i nie zwracających uwagi butelkach, które nie osiągnęły takiej popularności jak wszelkiego rodzaju zapachy umieszczone w bucikach czy szminkach.
W XXI wieku za bardzo zwracamy uwagę na opakowanie niż na jego zawartość. I dotyczy to tak samo perfum jak innych produktów a nawet… nas samych. Jak często odbieramy atrakcyjną osobę jako wartą zainteresowania, nie zauważając, że to co kryje się wewnątrz jest mało warte ?
Ze swojej strony sugeruję dystans do nowinek i dystans do działań reklamowych i marketingowych. Nie wszystko złoto co się świeci 🙂

Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie...